STRATEGIA LEAN: najpierw zapytaj DLACZEGO?

"Dlaczego w wielkich firmach ludzie nie mogą doczekać się poniedziałków?" Cóż za naiwne hasło - pomyślałem, kiedy natknąłem się na nie jakiś czas temu. Korpoludki nie są przecież szczęśliwe. Nie bez przyczyny swoje otoczenie nazywają Mordorem. Ale czy tak musi być zawsze? 

Według Wikipedii lean management, zwyczajowo lean (pol. szczupłe zarządzanie), to koncepcja zarządzania przedsiębiorstwem, która rozwinęła się w oparciu o zasady i narzędzia Systemu Produkcyjnego Toyoty. Coraz więcej firm, zarówno na świecie, jak i w Polsce, korzysta z narzędzi i metod wypracowanych przez Toyotę. Stały się one tak powszechne, że można już je studiować na uczelniach wyższych, a podstawy wykorzystywane są także w szkołach średnich, a nawet podstawowych.

Zwykle są to właśnie metody i narzędzia, a firmy prowadzą projekty lean. Wykorzystują doraźnie elementy, które rzadko kiedy stanowią całość. Wdrażamy kanban, robimy SMEDy, kaizeny, itd. Niektórzy nawet eliminują marnotrawstwo, a słowo muda jest coraz powszechniej rozumiane. Ustawiamy nasze działania według FIFO, stosujemy rozwiązania poka-yoke, a co bardziej zaawansowani docierają do przepływu jednej sztuki.

Tylko po co? A właściwie zadane pytanie powinno brzmieć: DLACZEGO to robimy? Hmm… tak proste, a jednocześnie bardzo trudne pytanie. No, bo kto z Was, Drodzy Czytelnicy, potrafi odpowiedzieć na pytania: dlaczego nasza firma istnieje? po co robimy to, co robimy? jaki jest sens naszego zawodowego istnienia? Hmmm… miało być o leanie, a zrobiło się egzystencjalnie.

Z pomocą przychodzi nam najnowsza książka Radka Drzewieckiego pt. „STRATEGIA LEAN”, w której na temat lean znajdziecie tylko jeden rozdział. Jeden, jedyny, a lektura liczy blisko 400 stron. A dokładnie, będzie to tylko jedno zdanie! Tak, jest to tak krótkie, że mogę zacytować w całości: „lean to identyfikacja i eliminacja marnotrawstwa”. That’s it!

Po cóż więc czytać (a dla autora: pisać) opasłe tomisko, skoro wszystko sprowadza się do tego jednego, krótkiego zdania? Otóż bycie lean nie jest takie proste. Gdyby było, nie czytalibyście tego tekstu – wszyscy bylibyśmy zleanowani wszerz i wzdłuż. Ale ludzie są leniwi, nie chcą zrozumieć – szukają raczej drogi na skróty, a taka w leanie nie istnieje!

Wydawałoby się, że wystarczy wziąć zestaw narzędzi z mądrej książki lub strony internetowej, wdrożyć je wszystkie po kolei i cieszyć się efektami. Nic bardziej błędnego! Na drodze stoi o wiele więcej przeszkód, niż mogłoby się nam wydawać na pierwszy rzut oka. Autor, zanim przeprowadzi nas przez proces stawania się lean, uświadamia nas, jak wiele przeszkód musimy pokonać.

Drogi do świata lean broni wielka piątka patologii:

Wielka piątka patologii biznesowych.

Brzmi znajomo? Domyślacie się, co kryje się za tymi hasłami? Tak, to jest właśnie to, co nam, Leanowcom, przeszkadza na co dzień. To dlatego nam się nie udaje, bez eliminacji tych zjawisk nie mamy szans na trwałe powodzenie naszych przedsięwzięć. Tym też różni się podejście autora „STRATEGII LEAN” od większości jego konkurentów: wymaga od nas eliminacji tychże patologii, zanim w ogóle zaczniemy rozmawiać o lean. Nadrzędnym zadaniem jest stworzenie warunków, w których można stać się lean!

I to jest motyw przewodni tej książki: stwarzajmy warunki. To podejście będzie nam towarzyszyło przez cała pierwszą część książki. Będziemy przygotowywać grunt, krok po kroku eliminując przeszkody i obalając mity na temat lean. No właśnie, mity o lean! Zanim się za niego weźmiemy, autor pisze o tym, czym lean nie jest. A to przecież podstawa, aby robić rzeczy potrzebne, a zbędne eliminować. To także brzmi znajomo, czyż nie?

Na kilkudziesięciu stronach rozprawiamy się z leanową mitologią: że to zestaw narzędzi, że to szkolenia, że trzeba pracować szybciej, że trzeba mieć specjalny zespół i (najważniejsze!), że lean to projekt. Nic z tych rzeczy. O tym, czym lean jest dowiadujemy się dopiero po przebrnięciu 100 z 400 stron książki. Rozdział ten zacytowałem powyżej. W całości. Kropka.

Co dalej? Dalej dzieje się coś przedziwnego… Autor, krok po kroku, strona po stronie przedstawia nam swój model transformacji strategicznej. Posługuje się przykładami z firm, z którymi pracował. Wyjaśnia poszczególne kroki (a jest ich pięć), w każdym zagłębiając się w najdrobniejsze szczegóły. To gotowy przewodnik do transformacji strategicznej – tylko brać i stosować.

Hmm… Czyżby autor chciał, abyśmy sami wzięli się za transformowanie naszych firm? W książce jest wszystko wyłożone, strona po stronie. Do tego schematy, rysunki, tabelki, dane statystyczne – wszystko czego możemy potrzebować. Czyżby Radek Drzewiecki odchodził na emeryturę, a książka ta ma być dziełem wieńczącym jego życie zawodowe?

Zapytałem o to. Wiecie, co odpowiedział? „Moja firma będzie miała jeszcze więcej roboty!”. Co Wy na to? Oczywiście, przecież ludzie są leniwi! Ja widzę analogię do postawy Toyoty, która od dziesięcioleci dzieli się swoim systemem pracy, wpuszcza wycieczki do swoich zakładów, a jej menedżerowie publikują książki, w których zaczytuje się cały świat.

Czy to zaszkodziło Toyocie? Wręcz przeciwnie, Toyota wierzy, że sama efektywność nie gwarantuje sukcesu. Mówią o sobie, że „rozwijają ludzi, a tak się składa, że ci produkują samochody”. Toyota osiąga sukces dzięki pozornie naiwnemu podejściu, że każdy powinien być wygranym (zarówno firma, jak i jej wszyscy pracownicy). Toyota umieszcza w centrum ludzi, a nie maszyny i systemy.

Do tego namawia nas także autor „STRATEGII LEAN”: niech wszyscy wygrywają! Patologie, którymi każe nam się zająć dotyczą ludzi, a nie technologii. Mity, które obala, wiążą się z naszą (jakże często) mylną interpretacją potrzeb biznesowych. Stara się wyrwać nas ze schematu myślowego, w jakim tkwimy od pokoleń. Zadaje strategiczne pytanie DLACZEGO? A dopiero później każe zastanawiać się JAK i CO konkretnie zrobić?

Złoty krąg Simona Sinka.

To właśnie od odpowiedzi na pytanie DLACZEGO? rozpoczyna się transformacja według R. Drzewieckiego. Autor uruchamia w nas refleksję strategiczną, pomaga wyznaczyć kierunek, osiągnąć w firmie konsensus, wyjaśnia tajniki przywództwa, aby na końcu umożliwić nam… normalną pracę! Tak, normalną, bez patologii.

Powyższy akapit streszcza drugą część książki, która jest poradnikiem przedstawiającym na 200 stronach szczegóły transformacji strategicznej. Nie będę Wam zdradzał wszystkiego – choć książkę tę przeczytałem już dwukrotnie, aby dobrze ogarnąć całościowe i spójne podejście, jakie prezentuje autor.

Radek Drzewiecki, zapytany o motywację do napisania tej książki, odpowiedział:

Chcę, po pierwsze, obalić mity o lean. Po drugie, zainspirować menedżerów do transformacji strategicznych, a nie robionych z boku projektów. A na końcu chcę, żeby nie tylko firmy były super, ale przede wszystkim, żeby ludzie byli szczęśliwi w pracy.

Zapytałem go także o to czy nie obawia się tego, że właśnie odkrył wszystkie karty, że teraz konkurencja będzie wiedziała dokładnie, jak tematami zajmuje się jego firma?

Publikując kompletny model 5 kroków transformacji strategicznej, chciałbym zainspirować wszystkich w Leanpassion do ciągłego jego usprawniania. Nie ma lepszego impulsu do doskonalenia od pokazania wszystkim naszych rozwiązań.

Książka jest inspirująca. Mocno osadzona w polskich realiach. Z mnóstwem przykładów, tych dobrych, jak i tych złych. Napisana lekkim językiem, prosto, bezpośrednio. Autor prowadzi dialog z czytelnikiem, przedstawia mu swój punkt widzenia. Wciąga w dyskusję i skłania do myślenia. Daje nawet zadania domowe. Wszystko to po to, aby na końcu każdego rozdziału zapytać: CZEGO SIĘ NAUCZYŁEŚ?

Przeczytajcie koniecznie!

tytuł: STRATEGIA LEAN. Dlaczego w wielkich firmach ludzie nie mogą doczekać się poniedziałków
autor: Radek Drzewiecki
wydawca: Leanpassion sp. z o.o.
rok wydania: 2018